W tym miesiącu w Soutys Zone: włamanie na UNICEF i coś o nowym wirusie. Zaczynam od Wirusa, jeżeli dostaniecie kiedykolwiek pocztę o tytule "WIN A HOLIDAY", nie próbujcie nawet jej otwierać, przy pomocy Apletów Javy i Cookies można napisać programik, który wykasuje zawartość waszego dysku w niecałe 10 sekund. Więc uwaga. Wiadomość tę podał sam Gatesowy Microsoft. Plotka niesie, że to jeden z byłych programistów z "krzemowej doliny" postanowił się zemścić, jednak nie wiadomo już, za co chciał się mścić, w tej kwestii możemy najwyżej gdybać. Obiecałem również włamanie na Unicef: Otóż na stronie głównej owego serwisu pojawiło się zdjęcie prawie rozebranej pani, oraz zaszantażowanie, że jeżeli nie zostanie wypuszczony z więzienia główny haker Ameryki Kevin Matnick, to... Dla lepszego skojarzenia faktów powiem, że to ci sami hakerzy włamali się swego czasu na serwer Yahoo! Natomiast na Unicefie podpisali się "cierpiący za Kevina". Uzasadniając petycję o uwolnienie tym, że Unicef pomaga dzieciom, a Matnicek to takie duże dziecko. No i na koniec to, co pojawia się u nas co miesiąc, wybór strony miesiąca (za marzec), jej opis znajdziecie na naszym serwerze, pod adresem http://wirtual.to.jest.to/soutys. A i tak musicie sami zobaczyć. Wszystko na temat Cinquecento pod adresem: http://cinquecento.supermedia.pl/ W tym miesiącu, niewiele na tematy, typowo Internetowe, nie ma co ukrywać większość mojego czasu spędziłem z Anią Muchą. | |
Soutys soutys@webmedia.pl |
Witam w kolejnym wydaniu magazynu Wirtu@l, oraz w pierwszym Grabarz NetZoom. Na wstępie chciałbym się przedstawić: Grabarz, bardzo mi miło. (Dla naszych stałych czytelników już jestem znany jako autor artykułów o cenzurze - wtedy miałem inne imię). Zadaniem tego działu jest przybliżenie wam najświeższych wydarzeń w cyber-świecie. Dzięki Wirtu@lowi nie musicie już kupować drogich gazet komputerowych, ani szperać po pajęczynie (marnując swój jakże drogi czas OnLine) w poszukiwaniu newsów. Tutaj macie wszystko co wiedzieć warto podane na tacy. Wystarczy czytać Wirtu@l. No dobra do rzeczy. MS vs SUN W ubiegłym miesiącu odbyła się premiera nowych narzędzi do Javy firmy Microsoft. Owy pakiet ma przejść okres testowy, a w sklepach ma się ukazać dopiero latem. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie bojowe nastawienie firmy Sun (dla tych niewtajemniczonych to twórca Javy), która uważa, że zostały złamane zasady licencji i w związku z tym oskarżyła MS o złamanie prawa. Sun rusza pełną parą przeciwko swemu wielkiemu konkurentowi. Stara się o odebranie zgody do używania oficjalnego loga produktu, gdyż według Suna Java jest językiem uniwersalnym i działa na zasadzie napisz raz, a uruchom gdziekolwiek (to jest moje wolne tłumaczenie). Microsoft natomiast zrobił z niego język typowy dla środowiska Windows. Kto wygra? Nie wiem. Na inną odpowiedź przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Wielka wojna trwa... Duety Zrobiono "wspaniały" prezent Benjaminowi Netanyahu, premierowi Izraela. Wszystko opierało się na dość zmyślnym pomyśle stworzenia strony web o podobnym adresie do tej oficjalnej premiera. Adres był na tyle podobny, że strona była wizytowana dość często przez ludzi pragnących zdobycia konkretnych informacji. Lecz ku ich rozczarowaniu (a może i nie) znajdowali zamiast opisów i zdjęć pierwszego ministra, roznegliżowane panienki. Strona została oczywiście usunięta, nawet mają już podejrzanych. Dla ciekawych: to są ci sami, którzy włamali się miesiąc temu do serwisu pentagonu. Nie wszystko złe Sąd federalny w Cleveland, a jakże, ciągle się ktoś sądzi, orzekł, że szesnastolatek - Sean O'Brien nie poniesie żadnych konsekwencji (przynajmniej nie zostanie usunięty ze szkoły) za opublikowanie niechlubnych zdjęć swojego nauczyciela. Chłopak został zawieszony w obowiązkach ucznia po czym wysłał stronę 3W opisując swojego belfra jako grubego i niesamowicie władczego człowieka. Sąd uargumentował swoją decyzję tym, że skoro szkoła nie potrafi zadbać o swój autorytet to nie powinna domagać się tego od swoich uczniów. Cenzura? Nie wiem. W Stanach odrzucono propozycję internetowej cenzury, ale kongresmani nie mogli wciąż żyć z myślą, że dzieci ich i milionów innych Amerykanów będą stykać się z brutalną rzeczywistością ludzkiego ciała w cyber-świecie. Przytłaczającą większością głosów przeszedł projekt kontynuowania projektu Communications Decency Act, którego celem jest wyeliminowanie z życia pornografii. I to wyeliminowania w sposób dosyć sprytny: poprzez odpowiednie wychowanie młodego pokolenia. Na pierwszy rzut oka idea bardzo szczytna, ale czy aby na pewno metody jakimi się kieruje są doskonałe? Pierwszym krokiem jaki ma być wykonany ku "oczyszczeniu" społeczeństwa będą specjalne filtry w szkołach i bibliotekach. Mają one w znacznym stopniu zmniejszyć popularność komercyjnych stron 3W udostępniających materiały pornograficzne. Nurtuje mnie jedno pytanie: czy rzeczy zakazane nie smakują najlepiej? Internetowy hazard Hazard rzeczą ludzką. Wiele ludzi kocha ryzyko, a żądza wielkich pieniędzy opanowuje ich niemal do szpiku kości. Jak podało San Antonio Express-News Tom Thompson, który grywał na stronie 3W Funscape Casino Royale od ponad czterech miesięcy, przeżył nieprzyjemną przygodę związaną z wypłaceniem wygranych pieniędzy. Tom początkowo stracił 3 tys. USD. Z zapłatą nie było większych problemów. Kiedy przyszło jednak na wypłatę prawie 194 tys. USD zaczęły się problemy. Tom zarzeka się, że wysłał zaświadczenie o swoim zwycięstwie, jednak firma oświadczyła mu, że nic nie wygrał. To jeszcze nic. Został również oskarżony o włamanie się do systemu kasyna. Sprawa znajdzie swoje rozwiązanie na drodze sądowej, jednak i to nie jest takie łatwe. USA to nie Monako (bez obrazy dla mieszkańców tego milutkiego państewka). Prawo pomiędzy stanami różnią się nieco od siebie. Pozostaje teraz dylemat: Wg którego prawa się sądzić? Każda ze stron jest innego zdania. | |
Grabarz grabarz@webmedia.pl |
W ostatnim numerze Wirtu@la pisałem o cenzurze. Kilku gości odezwało się i zaczęło wyrażać swoje opinie. Jeden z nich za moją namową postanowił napisać krótki artykuł, który poniżej publikuję. Juro wprawdzie Ameryki nie odkrył, ale człowiek pisze dosyć ciekawie. Sami zobaczcie... CENZURA??? Po przeczytaniu w poprzednim numerze "Wirtu@la" opowieści o Ryśku (Pierwszy skazany..., "Wirtu@l" nr 9) zacząłem zastanawiać się nad problemem wolności słowa w sieci. Przypomnę tylko, że chodziło o to, iż Rysio M. mieszkaniec Kalifornii, pewnego pięknego dnia, wysłał znajomym serdeczne pozdrowienia w stylu "Strzeż się" albo też "śmierć wkrótce przyjdzie". Jako że groźba taka jest karalną chyba we wszystkich cywilizowanych krajach, Rysia skazali na rok pudła i 100 tys. USD grzywny. Pod koniec artykułu Autor słusznie zatroskał się, iż ktoś wykorzystał e-maila do takiego niecnego celu i stwierdził m.in.: "Zawsze byłem przeciwny cenzurze w Internecie, ale gdy dowiedziałem się co wyprawiał Rysiek to mi naprawdę w łepetynie zmętniało. Przecież takich rzeczy nie powinno się robić, ale ich zakazanie łączyłoby się z ustanowieniem pewnego rodzaju cenzury. A cenzury nie może być." I słusznie. To znaczy słusznie, że cenzury nie może być i słusznie, że takich rzeczy robić się nie powinno, ale czy zakazanie wysyłania sobie liścików z groźbami to już cenzura? Nie sądzę. Powszechnie (szczególnie w Internecie) podczas dyskusji o wolności słowa spotkać się można z twierdzeniami w stylu: "wolność słowa, to możliwość pisania, mówienia, publikowania wszystkiego co się żywnie podoba". Jakiekolwiek ograniczenie - to już cenzura. Jednym słowem: gróźmy sobie, obrzucajmy się obelgami i pomówieniami publikujmy pikantne szczegóły z życia intymnego sąsiadki - VIVAT WOLNOŚĆ SŁOWA!!! Niestety. Wszystkich którzy chcieliby brać przykład z Ryśka muszę rozczarować. Tzw. "wolność słowa" nie jest jakąś tam abstrakcyjną ideą, którą każdy może tłumaczyć sobie jak chce, tylko ściśle określonym prawem zawartym w Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych. Na interesujący nas temat traktuje art. 19 tegoż dokumentu. |   Brzmi on: "1. Każdy człowiek ma prawo do posiadania bez przeszkód własnych poglądów. 2. Każdy człowiek ma prawo do swobodnego wyrażania opinii; prawo to obejmuje swobodę poszukiwania otrzymywania i rozpowszechniania wszelkich informacji i poglądów, bez względu na granice państwowe, ustnie, pisemnie, lub drukiem w postaci dzieła sztuki bądź w jakikolwiek inny sposób według własnego wyboru. 3. Realizacja praw przewidzianych w ustępie 2 niniejszego artykułu pociąga za sobą specjalne obowiązki i specjalną odpowiedzialność. Może ona w konsekwencji podlegać pewnym ograniczeniom, które powinny być jednak wyraźnie przewidziane przez ustawę i które są niezbędne w celu: a) poszanowania praw i dobrego imienia innych b) ochrony bezpieczeństwa państwowego, porządku publicznego albo zdrowia lub moralności publicznej." Jak widać nie ma czegoś takiego jak bezwzględna wolność słowa. Zawsze są jakieś wyjątki. I chyba słusznie. Dlatego też nie wszystkie ograniczenia swobody publikacji nazwać można cenzurą. Nieszczęsny Rysiek nie "szanował praw i dobrego imienia" innych użytkowników pajęczyny i został ukarany. Odrębnym tematem, jest kwestia czy artykuł który przytoczyłem jest słusznym zapisem. Bystry Czytelnik zapewne od razu zorientuje się, że na jego podstawie można zakazać publikowania całego szeregu różnych rzeczy. Bo kto w końcu ma oceniać co narusza moralność publiczną, kiedy każdy ma swoją własną granicę moralności? Czy można zakazać publikowania tylko ostrych porno-fotek, czy już zbyt duży dekolt kogoś zgorszy? A kto ustali co zagraża bezpieczeństwu państwowemu? Wzywanie do obalenia siłą rządu, czy już zachęcanie do odmowy odbywania służby wojskowej? Na te pytania nie sposób znaleźć prostej odpowiedzi ale nie to miało być tematem tegoż artykułu. A Rysiek jak sobie posiedzi, to może zmądrzeje... |
Juro juro@kki.net.pl |
Już kilka lat temu w Stanach mówiono o potrzebie zmodernizowania Internetu, gdyż zbyt duża liczba użytkowników tak silnie spowalniała prace sieci, że w szczytowych godzinach transfer spadał poniżej oczekiwań nawet najbardziej cierpliwych osób. Wówczas polskie zasoby nie miały takich problemów. W naszym kraju nie było zbyt wielu internautów, a sieć świeciła niemalże pustkami. Na, obecnie jednym z najbardziej popularnych kanałów IRC, #polsce, liczba rozmówców zazwyczaj mieściła się na jednej stronie... Dzisiaj "z dumą" możemy powiedzieć, że dogoniliśmy przynajmniej pod tym względem USA. Ale pewnie jest na to jakaś rada... W Waszyngtonie postanowiono ufundować powstanie tzw. Next Generation Internet (w skrócie NGI). Mimo, że decyzje w tej sprawie zapadły już dosyć dawno, to jeszcze większość ludzi nie wie dokładnie co to takiego. NGI z założenia ma zastąpić obecny przestarzały i straszliwie wolny Internet. Będzie to swojego rodzaju multimedialna autostrada. A to wszystko już ma powstać najpóźniej za pięć lat! Nie zostało dotrzymanych wiele obietnic "starego" Internetu. Co się stało z wideokonferencjami, wirtualnymi klasami albo zdalnym diagnozowaniem różnego rodzaju chorób. To wszystko nie mogło zaistnieć na większą skalę z powodu znacznych ograniczeń transferowych. Najlepszym przykładem jest zbyt duże opóźnienie podczas wideokonferencji. Dźwięk nie jest w wystarczającym stopniu zsynchronizowanych z obrazem a jakość przesyłu budzi wiele do życzenia. "Obecnie Internet jest jak wielka jednokierunkowa autostrada bez limitu dostępu," powiedział Douglas Van Houweling, jeden z szefów Internet 2. |   Członkowie konsorcjum Internet 2, z których każdy inwestuje w program przynajmniej 500tyś USD rocznie, a czasem znacznie więcej, mają nadzieję, że NGI rozwiąże większość obecnych problemów sieci i zarazem zwiększy jej wydajność od stu do tysiąca razy. Zamierzają oni również opracować standardy, które ułatwia tworzenie produktów spełniających pierwotne obietnice międzynarodowej sieci. Podobne starania są również sponsorowane przez federalne agencje z silną dominacją Defense and Energy, NASA oraz National Institutes of Health. Rozważa się możliwość podłączenia Internet 2 z podobną europejską siecią nazywaną TEN-34 Consortium, która została stworzona w Cambridge w Anglii. Formalnie program tworzenia nowej sieci istnieje od 1996 roku, ale faktyczne prace nad tym projektem zaczęły się dopiero pod koniec ubiegłego roku. Nowa sieć ma znacznie większy nacisk kłaść na szkolnictwo i edukację. Internet 2 będzie łączył w sobie potężne laboratorium techniczne z komercyjnymi zasobami użytkowników prywatnych i firm. Pojedynczy użytkownicy sieci powinni dostrzec istotne zmiany najpóźniej za pięć lat, powiedział van Houweling "Wszystko będzie tak szybkie, jak gdybyś posiadał to na swoim dysku lokalnym. Ludzie przestaną się zastanawiać nad wideokonferencjami za pośrednictwem sieci. To wszystko będzie na porządku dziennym." Wydawać by się mogło, że te wszystkie obietnice są jak ze snu. Komu się nie marzy oglądać koncert ulubionej grupy na żywo za pośrednictwem pajęczyny, albo pogadać na wizualnym IRC. Na razie to wszystko pozostaje tylko w sferze marzeń przeciętnego internauty, ale marzeń które mogą się już wkrótce spełnić. |
Grabarz grabarz@webmedia.pl |
Jeżeli ktoś ma jakiś problem, sprawę lub prośbę, może ją kierować tu. Wszystkie spostrzeżenia dotyczące niniejszego działu proszę kierować również tam. P.S. Bym zapomniał... Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za poprawność merytoryczną publikowanych tekstów. Wszelkie prawa zastrzeżone... |
Doszliśmy do wniosku, iż czas najwyższy aby oddzielić tytuł Strony Miesiąca i nagradzać oprócz stron prywatnych również serwisy www. W każdym wydaniu Magazynu Wirtual przedstawimy Wam dwa Super Serwisy, które wybierać będzie cała redakcja. Jednakże, jeśli chcialibyście jakiś serwis nam zasugerować czekamy na listy. A oto laureaci z tego numeru:
Ponadto zapraszamy na naszą stronę, gdzie znajdują się odnośniki do super serwisów, oraz inne informacje: http://wirtual.to.jest.to. | ||||
Michał Marcinik michmarc@webmedia.pl |