FELIETON POLITYCZNY eLeS
Ponieważ nie bardzo stać mnie na taksówki i nie bardzo mam gdzie nimi jeździć, natomiast zdarza się jeszcze, że kupuję gazety, najbujniejsze rozmowy o polityce prowadzę zazwyczaj z moim kioskarzem.
Mój znajomy kioskarz grymasi na rzeczywistość. Odkąd go znam, jest ideowym antyklerykałem i - jako pracujący na swoim zwolennik niskich podatków - masochistycznie lewicuje. W wyborach prezydenckich głosował na szlachetnego profesora Zielińskiego, a ostatnio agitował nawet za Unią Pracy. Jej lichy wynik wprawił mego kioskarza w nastrój prawdziwie wątrobiany, więc teraz nie przepuszcza żadnej okazji, by nie powydziwiać bezbożnie na okropne swawole czcigodnych kapłanów Świętego Kościoła Katolickiego.
Dwa zwłaszcza nazwiska nieustannie podniecają jego imaginację: Rydzyk i Jankowski. Jankowski i Rydzyk. Kupuję "Politykę" - słyszę o Jankowskim; kupuję "Najwyższy Czas!" - słyszę o Rydzyku. Jednocześnie streszcza mi aż do bólu najsmakowitsze audycje Radia Maryja, kazania ks. Jankowskiego omawia zaś z takim znawstwem, jakby każdą niedzielę spędzał leżąc krzyżem u św. Brygidy.
- Słyszał pan, co ten idiota Jankowski znowu opowiada? - zapytał mnie niedawno retorycznie, mając na myśli wnikliwe uwagi dostojnego księdza prałata o rasowej czystości nowego rządu, podczas gdy ja odliczałem drobne na "Wyborczą". - Kompletny idiota! - powtórzył z pogańską bezceremonialnością - ale nic mu nie zrobią... Wierzy pan, że on to tak sam z siebie?... Przecież w kościele jest dyscyplina jak w wojsku...
Gdy delikatnie wtrąciłem, że papież, o ile wiem, sprzeciwia się antysemityzmowi, mój kioskarz niemal się rozpromienił. - No właśnie - dodał natychmiast z masońską niekonsekwencją - Jankowski olewa papieża. Po prostu o-le-wa! Na co komu taki kościół? Wszędzie się wtrącają, wszystkim chcieliby rządzić, a z jednym księdzem nie umieją sobie dać rady!...
Pomyślałem wtedy, że prawdziwemu antyklerykałowi bardzo trudno dogodzić. Najczęściej ma za złe Kościołowi antydemokratyczną hierarchiczność, jezuicką dyscyplinę, dogmat o nieomylności papieża... Ale gdy oto czerstwy gdański księżulo śmiało mówi z ambony coś zgoła odwrotnego niż jego Najwyższy Szef w Watykanie - w dodatku praktycznie bezkarnie, co jest chyba najdobitniejszym świadectwem kościelnego pluralizmu i tolerancji! - antyklerykał dalej wybrzydza, i teraz z kolei on domaga się, by Kościół mówił "jednym głosem". Zapomina przy tym, dusza zbłąkana, że Prawdziwy i Jedyny Kościół Katolicki, Matkę i Nauczycielkę naszą, sam Duch Święty nieustannie darami swymi ubogaca, najosobliwsze nawet powołania na większą chwałę Bożą jeno obracając - i właśnie dlatego każdy może znaleźć w Nim dla siebie coś miłego.
Chcesz księdza intelektualistę? Proszę bardzo - jest profesor Tischner. Chcesz wprost przeciwnie? Też nie ma kłopotu - jest ojciec Rydzyk. Potrzebujesz filosemity? Znajdzie się ksiądz Chrostowski. Potrzebujesz antysemity... Są grubi i chudzi, łagodni i surowi; są dobrzy pasterze baranków, są i barany... "Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary" - powiada apostoł Paweł. Amen.