Soutys ZONE
Witam wszystkich złoto-jesienno. Całą młodzież, która właśnie zaczęła uczęszczać do placówek oświatowych i tych co za miesiąc na studia i wszystkich pozostałych, a rok temu staliśmy nad przepaścią i uczyniliśmy wielki krok do przodu... Cudowny wstęp - z cyklu: przemówienia sekretarza (wszyscy wiedzą jakiego). W sumie to do ostatniej chwili nie miałem materiałów na artykuł. Myślałem nawet, że z rozpaczy przyjdzie kupić mi brzytwę i poprosić naczelnego, żeby mnie pochlastał (Ach! Trzeba było tak zrobić! Z przyjemnością bym kolegę redaktora pochlastał - przyp. Red. Nacz). Pewnie zaraz w nawisie ukaże się dopisek Michała - zawsze o tym marzyłem - sadysta. Myślałem nawet, żeby napisać powieść erotyczną, ale w ostatniej chwili przyszedł mi do głowy pomysł, równie wspaniały jak to, że mamy teraz sezon ogórkowy (co ma ogórek do powieści erotycznej? - przyp. Red. Nacz). Postanowiłem napisać "jak postępować z szefem" - żeby go ugłaskać, na podstawie doświadczeń własnych zastępcy naczelnego (czyli mnie) z Michmarcem (czyli naczelnym). Cóż do moich rąk trafił pewien wyjątkowo frapujący miesięcznik dla kobiet, który pasjami czytuje moja babcia (prawde mówiac to Souts prenumeruje sobie wszystkie możliwe gazety dla pań - przyp. Red. Nacz). Na okładce napisy "erotyczna mowa ciała, dogonić miłość (-to szczególnie rady dla mojej 80 letniej babci), kaprysy wielkich gwiazd" (najbardziej mi się podobają te Wieniawskiego), czyli ploty ploteczki i kto ma jakie majteczki (z cyklu poeta znad kotleta). A na stronie, którejś tam z kolei, oprócz dylematu życiowego pewnej dziewczyny na tematy stricte egzystencjalne, że mój, czyli jej, chłopak ma niższe wykształcenie niż ja, czyli ona. Artykuł o tym: jak dobrać właściwy krem do chleba na śniadanie, to jest - nie musisz być oziębła, czyli pytania intymne pt. "Z szefem trzeba umieć postępować". Przyznam, że nie jest to artykuł o jakim marzyłem, już wolałem zerknąć na stronę obok i dowiedzieć się jak zdobyć zasiłek pogrzebowy (-strzeż się panie naczelny) (czy kolega redaktor mi grozi? - przyp. Red. Nacz). Ale jedyne co się dowiedziałem, to jeżeli ma się szefa faceta, to należy, prosząc o podwyżkę, założyć mini, mieć spory dekolt, itd. Faceci to podobno wzrokowcy. Zastanawiam się, jak by zareagował Michał, gdybym założył mini i prosił go o podwyżkę (podwyżka podwyżką, niech mi chociaż odda moje pieniądze, które jest mi winny, po pół roku) )(jakie pieniądze? - przyp. Red. Nacz)pewnie padłby na kolana krzycząc dam ci wszystko czego chcesz, tylko się tak więcej nie ubieraj (Dokładnie! I tak jesteś wystarczająco obrzydliwy w ubraniu - przyp. Red. Nacz). He! He! Podobno dobre rady zawsze w cenie. Ale dosyć tego mdłego polewania wody i rzeźbienia w czymś, czym stanie się ten artykuł - jak dalej będzie miał taką frapującą tematykę. Otóż nie dalej jak 2 tygodnie temu, otrzymałem od pewnego pana mail, początkowo myślałem, że znowu jakiś ciołek z miodkiem w uszach poczęstował mnie spamem, proponując np. wielki interes u USA albo darmowe zdjęcia porno (można prosić adres? - przyp. Red. Nacz). A tu zmyła na partyzantów i pojawił się następujący tekst:
Date: Wed, 12 Aug 1998 15:09:40 To: [email] From: [email] Subject: Powszechna Deklaracja Praw Człowieka
W 50 rocznice powstania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Amnesty International (organizacja zajmująca się działaniami na rzecz praw więźniów politycznych) zbiera na całym świecie podpisy popierające przestrzeganie Deklaracji. Do chwili obecnej zebrano 3 miliony podpisów, zaś w planach jest 8 milionów, czyli 1% populacji ludzkiej. | Zebrane podpisy zostaną przekazane na ręce Sekretarza Generalnego ONZ. Aby przyłączyć się do tej akcji wyślij e-mail na następujący adres: [email]. Wpisz swoje imię i nazwisko w rubryce "subject (temat)" oraz następującą treść e-maila:
I support the rights and freedoms in the Universal Declaration of Human Rights for all people, everywhere. (Popieram prawa i wolności określone w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka wszędzie i dla wszystkich) Przekaż powyższego maila wszystkim znajomym. Dziękuje za poparcie tej akcji.
Przyznam, że początkowo, chciałem po prostu olać ów apel, wcisnąć delete i mieć uno problemo z głowy mniej. Ale pomyślałem sobie takową następująca rzecz, otóż czemu nie wysłać tej wiadomości, zajmie mi to 2 minuty, pięć kliknięć myszką, a może zmobilizuję kogoś tam w ONZ do bardziej radykalnych poczynań i zbrodniarze wojenni zostaną wyłapani, mordercy i sadyści, robiący swą "robotę" pod przykrywką prawa, w krajach trzeciego świata (i nie tylko tam), zostaną powstrzymani. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój jeden mail nie wiele zdziała, ale jeżeli wyślą go wszyscy ci, no choćby 80% ludzi, do których dociera Wirtual, będzie tych głosów już 50 tys. A to jest już coś. Zacząłem ten artykuł radośnie i wesoło, przyznam się, że specjalnie kończę w sposób poważny, żeby zagrać na uczuciach czytelników i zmobilizować was do wysłanie owego maila. Mam nadzieję, że mi się to udało. Żegnając się, przypominam, że już wkrótce nasz jubileuszowy numer a w nim rozstrzygnięcie konkursów m.in. na największy kfach (Kolega redaktor się pomylił. Roztrzygnięcie konkursu nastąpi w numerze październikowym - przyp. Red. Nacz). See you later waligater! I nie martwcie się, w następnym numerze znowu napiszę coś informatycznego, np. dlaczego drukarki atramentowe potrzebują atramentu, albo Windows 1.0 system dla koneserów z XT. Yo! Do usłyszenia, tzn. do przeczytania w następnym numerze.
Jak to się mówi: z ostatniej chwili: Napisał do mnie Robert z Małkini, ze dotarły do niego Windowsy 98 i zastanawia się nad FATem 32 i czy warto go używać? Ofkors że warto. Na FAT 16 w zależności od wielkości dysku jednostka alokacji tzw. cluster miała np. 32 kb i jeżeli plik miał 1 kb to i tak zajmował faktycznie owe 32 kb, a na FAT 32 zawsze mamy cluster wielkości 4kb, myślę że najprościej będzie jak pokaże o co biega na rysunku.

No to papa!
Soutys (i Naczelny - przyp. red. Nacz.) | -- koniec -->
Lato w mieście
Kończą sie wakacje i jednocześnie najpiękniejszy czas dla mieszkańców Berlina. Niebawem znów zacznie się tłok w metrze, przepychanka w sklepach, kolejki w urzędach i korki na ulicach. A było tak przyjemnie...
W lipcu miasto opustoszało. Mieszkańcy wraz z rodzinami wybyli do dalekich krajów (jak zwykle wśród tutejszej społeczności największym wzięciem cieszyła się Majorka, Ibiza,Tunezja, Hiszpania i inne dość hałaśliwe miejsca). W Berlinie pozostali bezdzietni, ludzie cierpiący na notoryczny brak pieniędzy i ci najbardziej oszczędni. Jeżeli ktoś planował wyjazd w okresie letnim, musiał być przygotowany na spore wydatki. Wtedy płaci się za wszystko podwójnie, a niekiedy nawet potrójnie. Tak więc tłum wyjechał, ale jednocześnie przybyły rzesze turystów. Tych nie brakuje tutaj nigdy. Jednak jak wiadomo, sezon letni sprzaja wojażom, tak więc ilości zwiedzających nasiliły się. Mieszanka różnych języków, tłok (na szczęście tylko w niektórych miejscach), autokary i ludzie nerwowo ściskający przewodniki w ręku- oto codzienny obrazek, który towarzyszył mi podczas przemieszczania się w mieście. Jak zwykle niesamowitym powodzeniem cieszył się największy plac budowy Europy- Potsdamer Platz. Gigantyczna budowa, ogromne, niemal monumentalne, oszklone wieżowce, olbrzymie fundamenty- to przyciąga dzisiaj turystów. Plac budowy można podziwiać ze specjalnie w tym celu zbudowanej platformy. Mieści sie ona na dachu futurystycznego budynku nazwanego Info Boxem. Tam też można zasięgnąć informacji dotyczących postępów budowlanych, obejrzeć makiety placu i... zakupić słoiczek piasku rodem z miejsca budowy. Jak zwykle kicz cieszy się wzięciem, tak więc i zarobek jest niczego sobie. | A do rozkręcenia takiego interesu potrzeba tak niewiele, tylko łopata i szkło... Liczy się pomysł i naiwność turystów. Ale nie powinno to dziwić, berliński mur też sprzedawano w kawałkach. Nieopodal znajduje się Reichstag, nad którym to jeszcze niedawno szalała burza, czy ma być z kopułą, czy bez. Ostatecznie kopułę dobudowano, ale budowli i tak nie można podziwiać z bliska, bo nie można się do niej dostać. Miasto przypomina obraz odbudowującego się grodu. Budowę rozpoczęto we wszystkich możliwych miejscach i dodatkowo w jednakowym czasie. Nie wychodzi to mieszkańcom na dobre, chociaż rzekomo do wszystkiego się można przyzwyczaić. A co w kulturze? Lipiec i sierpień były troszkę wyciszone od tej strony. Nie znaczy jednak, że nic się nie działo. Muzea i wystawy cieszyły się wzięciem wśród turystów. Opery, kina, teatry i filharmonie prezentowały swój repertuar, choć nieco uszczuplony. Odnoszę wrażenie, że tak naprawdę wszystko wróci do normy od września. Ale i tak jestem przekonana, że nawet w sezonie wakcyjnym nikt ze zwiedzających się nie nudził. Od 17 do 25 października trwać będzie wystawa samochodowa, która zawsze przyciąga setki tysięcy zainteresowanych. Ilością odwiedzających może konkurować z Cebitem. Będzie to chyba jedno z najgłośniejszych wydarzeń październikowych w Berlinie. Ale póki co, trzeba się nastawić na korki, tłum, przebudowę ulic i jezdni, objazdy,zmianę oznakowania, kolejki w urzędach itd. Czyli wszystko wraca do normy... A może by tak wyruszyć na urlop???
Opracowała: Dorota Litkowski | -- koniec -->
Krzyżem w gwiazdę
Wsytd mi. I mógłbym to powtórzyć kilkaset razy. Za co? Za to, że niektórzy kierują się nadal swoim własnym interesem zapominając o wszystkim. Nawet o tym, że krzyż jest dla Chrześcijan symbolem, który nigdy nie powinien byc używany dla celów innych, niż modlitewnych.
Mam szczerze dość bezczelnych obrońców Żwirowiska, którzy rzucają krzyżami gdzie tylko popadnie i gdzie im się spodoba. Szkoda tylko, że przez takie beznadziejnie idiotyczne działanie ośmieszają Polskę na cały świat. Próbują ukryć swoją niecheć do Żydów pod przykrywką obrony Żwirowiska. Szczerze gratuluje pewnym środowiskom pseudokatolickim. Już kilka razy próbowało ono wzniecić niechęć wśród Polaków do Żydów, teraz im sie to udało. Nie mogę wyjść "z podziwu" jak łatwo bezcześci się Krzyż i pamięć zamordowanych w Oświęcimiu. | Są jeszcze takie obozy koncentracyjne gdzie Krzyż może spokojnie stać obok Gwiazdy Dawida i nikomu to nie przeszkadza. Dlaczego? Bo mało osób o takich miejscach wie. A zarówno Żydzi jak i Katolicy chcą być "właścicielami" Świętego Miejsa Wszystkich Narodowości czyli Oświęcimia, zapominając, że nie tylko w Oświęcimiu mordowano ludzi. Drodzy Obrońcy Krzyża Oświęcimskiego! Mam dla Was ciekawostkę. Zerkinijcie na zdjęcie zamieszczone pod: http://wirtual.to.jest.to/oba.jpg. Jest to zdjęcie komory gazowej obozu w Sztuthof. Dlaczego ani Żydzi, ani Katolicy się tym jeszcze nie zaintersowali? Wydaje mi się, że wszystkie narodowości jakie były mordowane w Oświęcimi mają prawo do czczenia tego miejsca. To nie jest ani miejsce Żydów, ani Chrześcijan. To jest miejsce nas wszytkich i musimy szanować prawa każdego z nas. Ku przestrodze i dla czci. | -- koniec -->
Quo vadis reforma?
Powstrzymam się od zbędnych komentarzy i od razu przejdę do tematu, który na pewno interesuje wszystkich. Ci, którzy zgodzą się ze mną powinni zacząć działać aby coś zrobić a Ci, którzy uważają, że zmiany będą odpowiednie powinni się głęboko zastanowić.
W szkole podstawowej po nowej reformie informatyka występować będzie w dość płaskim zakresie, biorąc pod uwagę, że większość szkół podstawowych nie posiada gabinetów informatycznych to lepiej. Ale co zrobić z tymi uczniami, w których szkołach te gabinety są, czy sprzedać komputery, czy też rozdać? Wcale nie trzeba wprowadzać tak drastycznych środków, wystarczy podszkolić nauczycieli przedmiotowych do korzystania z współczesnych źródeł informacji, "sucha" wiedza, z lekcji informatyki, może zostać wykorzystana podczas wykładu z historii, matematyki czy nawet języka polskiego. Rozwiązanie jest, ale pieniądze gdzie? W Stanach Zjednoczonych to rząd sponsoruje wielkie akcje edukacyjne, taką akcją jest nowa reforma, ale u nas nawet na reformę nie ma pieniędzy a co dopiero na przygotowanie nauczycieli. Mam pomysł, zwróćmy się z listem otwartym do rządu USA. Plan rozwoju dalszej wiedzy informatycznej kontynuowany jest w gimnazjum, nowa nazwa szkoły, lecz czy na pewno, kiedyś były gimnazja i chyba się nie sprawdziły, bo czemu mieli je znosić. W gimnazjum już powiększa się zakres wiedzy. | Z tego co pamiętam z lekcji informatyki to ciągłe włamania do głównego serwera szkoły, rozmowy z kolegami z drugiego gabinetu informatycznego i podkradanie haseł kolegów aby nieźle zamieszać. Większość moich kolegów siedziała tylko dlatego aby mieć obecność, a dziewczyny po roku nie umiały uruchomić komputera. Dwoje, może czworo z tej całej grupy (34 osoby) wyraża do tej pory zainteresowanie komputerem, połowa nie pamięta jaką ocenę dostała, a reszta nawet nie wie gdzie jest gabinet informatyczny. Być może reforma to zmieni, ale po co omawiać piractwo komputerowe, jak i tak zainteresowane tym osoby będą nadal nagrywać płyty w "piwnicy". Teraz właściwa reforma, czyli przygotowanie "ucznia" do wyboru studiów informatycznych. Staje trudny wybór informatyka, czy informatyka, a może informatyka. Tak nieprzygotowany absolwent szkoły po ukończeniu liceum może wybrać jedynie telekomunikację. A składa się na to:
źle przygotowana i opłacona reforma, źle wykształcona kadra nauczycieli informatyki i złe nauczycieli przedmiotowych, brak zainteresowania wśród uczniów.
Wszystkie, mniej lub bardziej negatywne, odczucia autora są jego własnymi i nie mają nic wspólnego z gazetą w której są publikowane.
Mariusz Krupa | -- koniec -->
Ankieta
| Zapraszamy serdecznie do wypełnienia poniższej ankiety. Wśród osób, które ją wypełnią i przyślą nam rozlosujemy atrakcyjne nagrody! |
| -- koniec -->
-- navi -->
|