magazyn internetowy Wirtu@l!

Wirtu@l! - prenumerata za friko
  · Strona główna ·     · Internet ·     · Komputer ·     · Telekomunikacja ·     · Felietony ·  

 Reklama  -  Studio QbA
NAJTAŃSZA REKLAMA W WIRTUALU!




20 lat w celi śmierci...


   15 stycznia opuścił celę śmierci i wyszedł na wolność z więzienia Maricopa w stanie Arizona Paris Carriger, a 5 lutego drzwi celi śmierci otworzyły się w więzieniu Pontiac w stanie Illinois przed Anthony Porterem. Obaj okazali się niewinni. Pierwszy spędził w więzieniu ponad 20 lat, drugi blisko 16.

   Rzeczywisty zabójca ofiar, o których śmierć oskarżony był Carriger, przyznał się do popełnienia zbrodni już w roku 1987. Procedura rewizyjna trwała wiele lat, w międzyczasie, w roku 1991, zabójca zmarł, co procedurę bardziej jeszcze skomplikowało. Ponadto Carriger wcześniej już wyczerpał określone prawem możliwości apelacji. Przepis prawa górował nad faktami: wyznaczane i kolejno odraczane były daty egzekucji. Zastosowano w końcu wybieg prawny polegający na tym, że więzień godzi się na nie wznawianie procesu, któryby go oczyścił z winy, w zamian za opuszczenie wiezienia. Tak się też stało. Carriger opuścił więzienie po 20 latach i 300 dniach z atrofią kręgosłupa: porusza się na wózku. Amerykańska działaczka Amnesty International wspomina, że kiedy prowadziła z nim rozmowę telefoniczną w kilka dni po odzyskaniu przez niego wolności, Carriger nieoczekiwanie odrzucił słuchawkę. Okazało się później, że dostrzegł za oknem padający deszcz i nie mógł opanować się, aby nie wybiec na dwór: twierdzi, że przez kilkanaście lat nie widział ani tym bardziej nie czuł na twarzy kropli deszczu.

   Anthony Porter skazany został na śmierć za zbrodnię popełnioną rzekomo w roku 1982. Egzekucja wyznaczona była na któryś dzień we wrześniu 1998 roku.

Dwa dni wcześniej powstała wątpliwość, czy przy tak niskim ilorazie inteligencji, jaki rzucał się w oczy w jego zachowaniu (51 IQ), zdaje sobie sprawę z wyznaczonej mu kary i jej konsekwencji. Dwa dni przed egzekucją zawieszono jej wykonania dla przeprowadzenia badań psychiatrycznych. W międzyczasie grupa studentów prawa z Northwestern University, na zasadzie przypadku, wzięła na swój studyjny warsztat sprawę Portera i traktując rzecz jako akademickie ćwiczenie rozpoczęła procedurę dochodzeniową. Wkrótce trafiła na ślad rzeczywistego zabójcy, który - na skutek przeprowadzonych konfrontacji - przyznał się do winy. Rzecznik gubernatora stanu Illinois, zwolennik kary śmierci, z zadowoleniem odnotował, kiedy Porter odzyskiwał wolność, że przecież "system [wymiaru sprawiedliwości] okazał się sprawny". Zapytano go, czy wziął pod uwagę, że człowiek będący na granicy poczytalności, niemal cudem uniknął przed pół rokiem egzekucji, przypadkiem tylko wykryta została jego niewinność, a w dramatycznych warunkach więzienia pozostawał przez blisko 16 lat.

   Wydaje się, że te dwa wstrząsające przypadki, mające miejsce w demokratycznym państwie prawa, apelują do ludzkiej wyobraźni bardziej jeszcze, niż wiele argumentów prawnych. Kara śmierci, niezależnie od jej okrucieństwa i od łamania przez jej wykonanie fundamentalnego prawa każdego człowieka do życia, bywa - nie tak znów rzadko - morderstwem popełnianym w majestacie prawa na niewinnych ofiarach kłamliwych zeznań i sędziowskich pomyłek.

Zebrał Marcin Wojtalik
(Amnesty International)




 Reklama  -  CP
NAJTAŃSZA REKLAMA W WIRTUALU!


Cicha $mierć

   Ten tekst mija się ze sprawami komputerów i Internetu, ale jest to problem na tyle leżący mi na sercu, że nie mogę pozostawić swojego zdania na ten temat tylko dla siebie. Tak więc dzielę się nim z Czytelnikami.

   Chodzi mianowicie o Młodzieżowe Domy Kultury., którym zupełnie niedawno obcięto dotacje na świadczenia: wodę, prąd i gaz. Nie wiem, czy osoby za to odpowiedzialne zdają sobie sprawę, jak wielkim obciążeniem dla takich instytucji jest obcięcie dotacji na świadczenia i ile kosztuje utrzymanie oświetlenia w takim budynku. W budynku, w którym zajęcia toczą się od rana do późnego wieczora. Zabrano pieniądze ważnej instytucji edukacyjnej, ale przecież w budynku, przez który przewijają się setki dzieciaków i młodzieży, można siedzieć, tańczyć, śpiewać, rysować, lepić, pisać, grać itd. po ciemku oraz myć ręce i przybory w wiadrze z zimną wodą.
Młodzież, szczególnie niepełnosprawna, w nie przystosowanej placówce, może chodzić sobie po ciemku po stromych schodach. Albo zjechać sobie po poręczy. A sekcja modelarska wypalać będzie swoje rzeźby nad zapalniczką.

   Ja nawet wiem, dlaczego stan rzeczy przedstawia się tak, a nie inaczej. I nie omieszkam podzielić się tym z dwudziestoma tysiącami czytelników, z których część na pewno uczęszczała do jakiegoś MDK-u. A sprawa wygląda tak, że mięciutkie, wielkogabarytowe pupy siedzące w cieplutkich fotelikach, wyobrażają sobie MDK-i jako miejsca, w których stoi stół ping-pongowy i nic więcej się nie dzieje. Ciekawe, czy pupcie wiedzą, że MDK-i o wiele bardziej uczą i wychowują, niż szkoły kiedykolwiek będą. Co z tego, że w MDK-u, do którego ja chodziłem i z którym związany jestem po dziś dzień, jest -naście sekcji. Co z tego, że organizuje masę imprez, takich jak choćby Ogólnopolski Festiwal Tańca Nowoczesnego, Konkurs Interpretacji Dziecięcej, Międzynarodowy Turniej Gwiazdkowy w Gimnastyce Artystycznej oraz wiele innych imprez masowych.

Chciałbym też wspomnieć, że zwiedziłem z MDK-iem trochę Europy i kawał Polski. Gdyby nie on, nie czytalibyście w tej chwili mojego tekstu, nie władałbym angielskim tak jak teraz. Wspomniana placówka bardzo wpłynęła na moje życie, wychowanie i wiedzę, podobnie jak na moich przyjaciół, których większość poznałem tamże.

   Właściwie jednak nie wiadomo, o co chodzi pupciom. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Bardzo mnie intryguje, jakie ciekawsze przeznaczenie znajdą pieniądze cofnięte Młodzieżowym Domom Kultury...
Nie powinienem się przecież jednak martwić. Zbliża się wielkimi krokami reforma, wszystko będzie lepsze, a dzięki padnięciu paru MDK-ów, młodzież zamiast marnotrawić czas na rozwijanie swoich zainteresowań i uzdolnień będzie mogła wchłonąć jeszcze jedno winko owocowe. Przecież to bardziej twórcze niż nauka jakichś tam języków obcych, tańca, śpiewu, uczęszczanie na sekcje plastyczne, granie w szachy, czy choćby uczestniczenie w zajęciach sekcji komputerowej. Przecież lepiej posiedzieć w domu przed telewizorem, pokibicować Strażnikowi Teksasu w obijaniu kolejnej fizjonomii albo porobić coś równie twórczego i wpływającego na wzbogacenie się młodego umysłu. Po co rozwijać się, poznawać ludzi i zdobywać przyjaciół w jakichś szemranych miejscach, przecież po to jest szkoła, do której każdy idzie ze szczerą chęcią nauczenia się czegokolwiek, a nie po to, żeby przesiedzieć i pójść do domu. Chciałbym zapewnić pupcie, że w MDK-ach bywa nieco więcej osób niż normalnie w zwyczajnej sali ze stołem do tenisa stołowego.

   Polska młodzież pragnie podziękować wysoko postawionym, żyjącym na wysokim poziomie panom i paniom, za poszerzenie możliwości DOBROWOLNEGO zdobycia wiedzy i zwiedzenia świata. Dziękuje również za intensywną pracę nad udostępnieniem ciekawych i produktywnych form spędzenia wolnego czasu.

Paweł Jasiński




flob.net - portal internetowy
NAJTAŃSZA REKLAMA W WIRTUALU!


Emerytura - II Filar

Bez żadnych zobowiązań z mojej strony proszę o:

przysłanie mi dodatkowych informacji o funduszu emerytalnym
przysłanie mi propozycji kontraktu
przysłanie mi szacunkowej kalkulacji mojej emerytury
zorganizowanie spotkania z przedstawicielem funduszu emerytalnego
skontaktowanie się ze mną

Województwo:
Imie:
Nazwisko:
Email:
Telefon:

Pelnomocnik Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego Nationale-Nederlanden Polska S.A.

    



 Reklama  -  CP
NAJTAŃSZA REKLAMA W WIRTUALU!


Komfoniarze a gówniarze

   Zaczyna mi się wzbierać na wspomnienia. Mam osiemnaście lat, a swój telefon komórkowy od roku. Czyli - stałem się jego posiadaczem mając siedemnaście lat. Pomogło mi w przekonaniu Matki to, że przeprowadziliśmy się poza 'pewne duże miasto' i nie mieliśmy jeszcze linii telefonicznej. To miedziane łącze to inna całkiem historia, zapraszam do "telekomunikacji". Od razu było dla mnie jasne, że będę musiał sam, najpierw z tak zwanej "tygodniówki" płacić za swoje rozmowy, potem podjęcie pracy w jednym z wydawnictw. Przekonywanie i narzekanie trwało pół roku. Bach! Ruszyła Idea. W pierwszej z promocji kupiłem sobie telefon. Gdy poprosił mnie o kod pin, dostałem prawie ataku serca ze szczęścia...

   ...ale potem zdałem sobie sprawę, że telefon tak naprawdę jest dla konkretnych osób. Okazało się, że owszem, może go mieć każdy, ale wyjątkowo kiepsko wygląda robotnik przy pracy z przypiętym dumnie do paska najpopularniejszym modelem. Tak samo fatalnie wyglądała banda przerośniętych dryblasów z mojej szkoły, którzy dzwonili do siebie z sali obok. I o ile ten pierwszy przypadek budził moje mieszane uczucia - może i ten człowiek potrzebuje tego telefonu, a zresztą - to i tak nie jest moja sprawa, bo płaci za swoje rozmowy z własnej kieszeni, więc nie popisuje się - to w tym drugim po prostu dostawałem cholery.

   Nie było mi głupio, że ja sobie nie mogę na to pozwolić, bo jedna minuta rozmowy kosztuje mnie tyle, co trzydniowe słuchanie walkmana, że dwa złote z kawałkiem i że to drogo. Bo ja sam za to płaciłem.

A im wszelkie opłaty pokrywali bez mrugnięcia okiem nadziani rodzice. Może to i zazdrość, a może - według mnie - brak poszanowania pieniędzy oraz kolosalne braki obycia rodziców i wychowania - ich dzieci.

   W porządku. Więc po co im telefon komórkowy? Dla jednego tylko celu: podniesienia swojej pozycji w towarzystwie. Telefon przenośny jest sposobem nobilitowania się w środowisku gówniarzy. I taka jest prawda. Dzwoniąc do siebie, bekają do słuchawek i z rykiem samozadowolenia rozłączają się po 13 sekundach. Dla mnie to jest idiotyczne. Jest to też tak samo idiotycznym marnowaniem pieniędzy ich rodziców - bez mrugnięcia okiem, "bo przecież Arturek ma telefon, a nas stać". Pięknie.

   Takie zachowanie jest też, według mnie, pasjonata psychologii i-tak-dalej, katastrofalnym błędem w wychowaniu. Dzieciaki (bo jak inaczej można powiedzieć o dzisiejszych prawie-maturzystach, którzy na zajęciach z polskiego - głównego przecież przedmiotu na maturze, jest "psucie powietrza" i wybieganie z głośnym rykiem w stadzie, całą klasą, z sali lekcyjnej?)

   Tu proszę zwrócić uwagę, że przykład komórki jest jednym z wielu - może też być samochód, jeszcze droższy sposób "autoreklamy". W przyszłości sobie na pewno świetnie poradzą, bo przecież kiedyś będą musieli się usamodzielnić. Życzę ich rodzicom przejrzenia na oczy.

Michał 'CeFeK' Cegła I
Autor jest współpracownikiem tytułów: "Wirtu@l!", "Reset", "Machina" oraz "Twoja KOMÓRKA".



flob.net - portal internetowy
NAJTAŃSZA REKLAMA W WIRTUALU!



  · Strona główna ·     · Internet ·     · Komputer ·     · Telekomunikacja ·     · Felietony ·